Byłam zamknięta w klatce-przechodziły
przez nią ręce,a nawet nogi
Ale nie krzyki
Dalej to we mnie tkwiło i nic nie mogłam zrobić
Metr pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, ja
i mój własny krzyk
Ludzie przechodzący obok jakbym była
niewidzialna
Śmiechy w oddali
Mój własny płacz
Poświęciłam się uderzając głową o kratę-byle się wydostać
Na nic były moje starania- dalej rozsadzało mnie od środka
i nie potrafiłam się uwolnić
Ktoś tam nieopodal mnie się zatrzymał- Jakby mnie zauważył, zaśmiał się kpiąc
ze mnie przez chwilę i odszedł
Trwało to kilka dni a może miesięcy- schemat był ten sam,tylko
ja się zmieniłam
Na głowie miałam ubytki-nic dziwnego skoro je wyrywam,a później
już nawet nie miałam siły podnieść ręki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz